Dzień był szary, drożdże w lodowce zerkały na mnie smutnym okiem i data przydatności do spożycia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze można je zamrozić, wiec decyzja musiała zapaść błyskawicznie: albo cos z nich zrobię, albo je wyrzucę...nieeee...wiec co? Niedawno robiłam jagodzianki wiec nic innego mnie pozostało jak zrobienie paczków. Przepisów w sieci jest mnóstwo, wiec zajrzałam do kilku blogów, pozmieniałam proporcje, i zaczęło się. Wyszły urzekająco pyszne! Rodzina krążyła jak sepy, ja przeszłam drugi chrzest bojowo-paczkowy i oto one.
Istnieje wiele sposobów wyrabiania i nadziewania pączkow. Jedni postępują w ten sposób, ze ciasto jest wybierane łyżka w momencie gdy zacznie wzrastać i natychmiast zostaje nadziane, dokładnie sklejone i odstawione do wyrośnięcia "szwem" do dołu. Niektórzy rozwałkowują ciasto po podrośnięciu niemalże o 100%. Na lekko oproszonym mąka blacie delikatnie rozwałkowują dwie partie na cienkie warstwy około 1 cm, wykrawają foremka lub szklanka krążki, po 2 na pączek. Jeden krążek dostaje nadzienie a drugi jest taka przygryweczką, która musi być bardzo szczelna, innymi słowy niesamowicie dobrze sklejona z krążkiem ze spodu.
Można tez rozwałkować nieco grubsza warstwę i po prostu wykrawać krążki, które odstawia się lekko przykryte lniana ściereczka do wyrośnięcia. Takie pączki będą nadziewane po usmażeniu.
Nadziewać można po upieczeniu stosując końcówkę do ozdoby ciast lub specjalnie przeznaczona do tego celu. Ja zdecydowałam się na nadziewanie "strzykawka", która musi mieć odpowiednio dużej średnicy "igle" gdyż inaczej gęste nadzienie będzie nam ja zapychać lub w ogóle przez nią nie przejdzie. Nadziewanie szprycka jest dość ciekawe. Pączki po upieczeniu są bardzo puszyste. Jest w nich dużo miejsca na nadzienie i można łatwo przesadzić lub nie dopełnić ich. Tu po prostu potrzebne jest wyczucie, którego nabieramy po kilku podejściach. Nadziewanie łyżeczka jest zawsze pewne i w miarę równomierne, ale zawsze jest ryzyko, ze paczka nie do końca skleimy dość szczelnie i może być kłopot. Wiec wróćmy do szprycki. Dobrze mieć końcówkę, której długość będzie stanowiła mniej więcej polowe średnicy paczka. To pozwoli nam na w miarę centralne umieszczenie nadzienia. Jest to ważne dla tych, którzy tak ja, po pierwszym rozkosznym zatopieniu zębów w pączku, trafili na cale nadzienie i resztę konsumują bez cudownej różanej słodyczy.
Podgrzewanie tłuszczu według mnie nie powinno odbywać sie zbyt szybko, Najlepiej użyć ciężkiego płaskiego rondla, który pomieści powiedzmy 4-6 pączkow na raz. Musza one swobodnie pływać bez dotykania dna. Należy pamiętać, ze paczki zwiększa swoja średnice w momencie wrzucenia ich na gorący tłuszcz. Jeśli macie termometr, to najlepsza temperatura do smażenia jest. Dobór rondla tez jest bardzo ważny. Ja zawsze decyduje się na ciężki, żeliwny rondelek, który wspaniale utrzymuje równomierna temperaturę. Może stad tez wynika decyzja wyboru odpowiedniego garnka. Jesli ma on za cienkie dno, to po wrzuceniu 6 pączkow temperatura oleju z pewnością opadnie na tyle, ze będą się one znacznie dłużej smażyć i tym samym nasiąkać tłuszczem. Idealna temperatura to około 160 do 170°C. Jeśli nie macie termometru, można sprawdzić temperaturę w następujący sposób: wrzuć kawałek ciasta na tłuszcz i jeśli zacznie delikatnie skwierczeć w ciągu minuty i zrobi się zloty, to tłuszcz ma odpowiednia temperaturę. Paczki lepione z jednego kawałka i nadziane przed smażeniem powinny być smażone "szwem do dołu a następnie delikatnie przewracane widelcem na druga stronę, tak jak przewracamy banke-wstanke. Po usmażeniu, wyjąc pączki i osaczyć na papierowym ręczniku. Dla mnie najlepsze paczki maja jasna złota obwódkę, której uzyskanie na początku może być trudna sztuka, ale wystarczy usmażyć pierwsza partie i wtedy będziemy wiedzieć, jak postępować z następnymi partiami. Jeśli chcemy dodać tłuszczu do następnej partii, dajmy jemu się podgrzać do odpowiedniej temperatury
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojowa, czyli warto je wyjąc z lodówki na godzinne przed wyrabianiem.
- 50 g drożdży (jeśli używasz suchych, to 2,5 łyżeczki)
- 500 g maki
- 0,25 l mleka
- 3 zoltka
- 1 jajko
- 50-80 g cukru
- odrobina wanilii (i tu można użyć prawdziwej, cukru, proszkowanej)
- otarta skorka z cytryny
- szczypta soli
- 1 kieliszek spirytusu lub wysokoprocentowego rumu
- 50 g masła (stopionego i schłodzonego) lub 3-4 łyżki oleju
- 200 g dżemu, marmolady (ja użyłam dżemu z róży i leśnych jagód) po przetarciu przez sito, żeby uniknąć problemów przy nadziewaniu szprycka.
- ok 750 g oleju lub innego tłuszczu do smażenia.
- 80 g cukru pudru
- 2-3 łyżki soku z cytryny
- skorka z pomarańczy (opcjonalna)
Drozdze rozetrzeć z lyzeczka cukru, 2-3 lyzkami maki i ciepłym mlekiem, odstawic w cieple miejsce do podwojenia objetosci. Mój piekarnik ma funkcje pozwalająca drozdzom rosnąc w temperaturze okolo 37-38°C, czyli odrobine wyzszej od temeparury ciała.
- W czasie gdy drozdze rosna, ucierac zoltka i jajko z cukrem. Ja zawsze ucieram mikserem na puszysta mase.
- Stopniowo dodac przesiana make, rozczyn drozdzowy, i pozostałe składniki oprócz masla. Teraz trzeba wyrobic ciasto na gładkie i lsniace. Używam miksera, wiec nie jest to zbyt meczace, ale jesli wyrabiacie recznie, to jest w przy tym trochę pracy. Ciasto powinno byc gładkie i lsniace i odstawac od reki.
- Czas na doddanie tluszczu. Jesli jest to maslo, nie moze byc gorące. Dodawać po trochu i wyrabiac przez chwile. Ciasto powinno byc niezbyt geste.
- Pozostawic ciasto do wyrosniecia. W zaleznosci od warunkow moze to byc 15 minut lub dluzej. Dalej mozna stosowac 2 rozne metody formowania pączkow, o ktorych za chwile.
- Przyszedl czas na podgrzanie sporej ilosci tluszczu. Mozna uzyc smalcu, oleju albo innego tluszczu. Ja uzywam oleju rzepakowego. Temperatura oleju jest niezmiernie waznym czynnikiem przy smazeniu paczkow. Nie moze byc za goracy, poniewaz pączki moga pozostać surowe w środku a na zewnątrz zbytnio przysmażone. W niezbyt goracym tluszczu efekt bedzie taki, ze paczki zbytnio nasiakna tluszczem i nie beda złocisto-brazowe.
- Czas na wycinanie paczkow. Ciasto rozwalkowac na grubość ok. 1cm i wycinac krazki o średnicy 5-7cm. Można również rozwalkowac ciasto nieco cieniej i nalozyc lyzeczke nadzienia co 6-7cm, przykryc drugim krazkiem i dobrze scisnac obwod paczka, po czym ponownie wykroić kolko foremka lub szklanka. Ja stosuje pierwsza metode i napełniam paczki po usmażeniu, Wtedy mam pewność, ze nadzienie nie wyplynie podczas smażenia. Uzywam do tego szprycki do tortow. Można nadziewać strzykawka bez igly lub z bardzo gruba igla, ale nadzienie nie może mieć zadnych grudek.
- Po uformowaniu, paczki należy odstawić do ponownego wyrosniecia przykryte sciereczka. Nie musza podwoić objetosci, ale powinny trochę podrosnąć. Pozniej będą wyrastaly w tłuszczu podczas smażenia.
- Smazenie powinno odbywać się małymi partiami w temperaturze ok. 175 stopni C. Jeśli smażymy dużymi partiami, temperatura tłuszczu może się zbyt gwałtownie obnizyc i nie uzyskamy zamierzonego efektu. Po usmażeniu każdej partii należy sprawdzić temperaturę. Smazyma na zloto-brazowy kolor z jednej strony, następnie przewracamy paczki do góry brzuszkami i smażymy druga strone. Po usmażeniu delikatnie osaczamy paczki na recznikach papierowych.
- Lukier sporzadzam podgrzewajac cukier puder z sokiem z cytryny w ciezkim garnuszku na bardzo malym ogniu aby byl zaledwie cieply. Lukier nie powinien byc zbyt rzadki, bo sie nie zastygnie. Nie moze tez byc zbyt gesty bo będzie nam zastygał podczas smarowania pączkow pędzelkiem. Mozna po prostu posypać pączki cukrem pudrem lub nawet zwyklym cukrem, jak kto lubi.
- I smacznego! Ale uwaga, wychodzą naprawdę pyszne i moga byc potwornie zaraźliwe!
No comments:
Post a Comment