Tym razem lekko jesienna akcja blogerek z Europy, zainicjowana przez Anię, która mimo choroby dzielnie walczyła z mailami i koordynowała akcję całej grupy. Dzięki ci za ciężką pracę i poświecenie, Aniu.
Tematem zostały "gruszki" w każdej postaci. Długo zastanawiałam się nad wyborem potrawy z gruszek. Najłatwiej byłoby zrobić tarte z gruszkami lub ciasto czekoladowo-gruszkowe. Poza tym są jeszcze gruszki w occie itp. Ale zachciało mi się gruszek na wytrawnie, jakoś inaczej. Znalazłam przepis, który wydawał się interesujący i nie pozostało mi nic więcej, jak ruszyć na zakupy odpowiednich gruszek, bo pozostałe składniki akurat były w lodowce. I tak powstały gruszki z gorgonzolą
Gruszki z gorgonzolą
4 gruszki Bosca lub Williams
50g gorgonzoli lub Blue Castello
8-10 plasterków chudego boczku wędzonego
500 ml białego wina wytrawnego
2 l wody
sok z 1 cytryny
2 liście laurowe
6-8 ziaren czarnego pieprzu
Wlej wino do garnka z woda, pieprzem i listkami laurowymi. Doprowadź wodę z winem do wrzenia. Gruszki obierz, ale pozostaw ogonek. Skrop owoce sokiem z cytryny, co chroni gruszki przed utrata jasnego koloru. Delikatnie umieść gruszki w garnku z woda i winem. Gotuj na małym ogniu około 20 minut, tak by gruszki były al dente. Osacz gruszki i ostudź.
Obetnij cienkie plasterki na spodzie, aby gruszki mogły stać prosto bez przewracania się. Obetnij górę gruszek na około 3-4cm (jak czapeczki) i usuń środek narzędziem do usuwania
10/04/2013
Wrześniowa Piekarnia, czyli Pszenny Chleb Oliwkowy. Monthly Bakery. September: Sourdough wheat bread with olives.
Nadszedł czas wrześniowego wspólnego pieczenia. Tym razem przepisem podzieliła się z nami Wisła. Amber koordynowała jak zwykle cala akcje, za co jej serdecznie dziękuje.
Upiekłam tylko chleb, dając sobie spokój z foccacia. W moim przypadku wszystkie składniki podwoiłam, by wystarczyły na mój ogromny banneton, czyli koszyk do wyrastania chleba. Koszyk wysypałam mąka wyjątkowo suto, gdyż ciasto było klejące i w miarę elastyczne. Jeden bochenek wyrastał w lodowce według przepisu bez koszyka, uformowany ręcznie w podłużny wąski bochenek, a drugi w koszyku w kuchni przez ponad 3 godziny mimo upału. A to wina klimatyzacji w całym domu i stałej temperatury rzędu 22 stopni C. Z drugiej strony pozwala mi ona piec w najgorsze upały, które w "mojej" części świata panują przez ponad poł roku.
Subscribe to:
Posts (Atom)